poniedziałek, 17 grudnia 2012

Narodziny śmierci.



Narodziny śmierci.




Ćpanie stało się moim sposobem na życie. Wiedziałam, że spokojnie mogę jeszcze z tym skończyć, że nie jest to coś bez czego nie dam rady się obejść. Ale nie chciałam i dobrze mi z tym było. Marihuana nie uzależnia. Każdy tak mówił i chyba nawet tak jest. Spytacie więc dlaczego stałam się ćpunem? Bo ona przyzwyczaja. Nawet nie wiesz kiedy staje się twoją przyjaciółką, siostrą, jedną z najlepszych rzeczy w twoim życiu. Wiesz, że poradzisz sobie bez niej, że możesz ją wyrzucić ze swojego życia, ale nie chcesz... Przecież bez niej byłoby źle, nie byłoby perspektyw do kolejnego weekendu. Takie stało się moje życie. Byle do piątku, byle do imprezy, byle do bucha. Byle jakie... 
A gdzie w tym wszystkim pozostałe pięć dni tygodnia, gdzie codziennie trzeba było sprawiać pozory normalności i iść do szkoły? Te dni stały się niczym. Nie było już radości ze spotykania znajomych w szkole. Zauważyłam, że nie potrafiłam się skoncentrować na zajęciach. Moje myśli uciekały gdzieś daleko. W stronę jarania, chłopaka, który mimo, że mnie kochał nie był jeszcze gotowy na związek. W przeciwną stronę nauki i mojego dawnego życia. Oceny poszły w dół. Tłumaczyłam mamie, że przecież trzecia klasa gimnazjalna jest ciężka, że i tak przyjmą mnie do ogólniaka, z którym wiązałam przyszłość. Jedno jeszcze we mnie nie wymarło. Jeszcze jednego priorytetu nie zastąpiła marihuana: Jego. To właśnie z Nim byłam pewna spędzenia reszty życia. Mimo, że miałam dopiero piętnaście lat, a On był starszy, to obiecywał, że już na zawsze. Wierzyłam Mu. Przyszłość jakakolwiek byleby z Nim.
Zabronił mi brania tabletek. Nie posłuchałam, ale obiecałam, że nie wezmę. Okłamałam Go. Nie wiem dlaczego, ale istniało we mnie przekonanie, że przecież nie jesteśmy razem to dlaczego On ma mi czegokolwiek zabraniać? Jestem wolnym człowiekiem, mogę robić co chcę...
Rodzice niczego nie zauważali. Może dlatego, że to były dopiero początki mojego cyklu i nie ćpałam aż do nieprzytomności. Jeszcze umiałam się opanować. Coraz częściej na weekendach nie wracałam na noc. Spałam u przyjaciółki. Też w tym siedziała, ale chyba nie aż tak jak ja. Alkohol stracił dla mnie wartość. Nie piłam, jedyny plus jarania. Wódka odrzucała mnie na kilometr, a piwo tolerowałam jedynie w małych ilościach. 

Miałam kilka wad, ale jedną z nich było to, że nudziłam się sobą. Ciągle musiałam coś zmieniać. W wakacje często zmieniałam kolor włosów. Nawet pewnego po południa udałam się do przyjaciółki, wzięłam do dłoni igłę 1.2 i przebiłam sobie wargę. Tak oto miałam mojego ukochanego kolczyka. Nie miałam na niego pozwolenia. Lecz miałam kochanych rodziców, którzy potrafili akceptować moje wyskoki. Skrzyczeli i to wszystko. Kolczyk został. Cieszyłam się nim do końca wakacji, ale byłam tylko gimbusem, musiałam zdjąć, ale to nie był ten powód. Znowu On. Kazał mi go zdjąć na jednej z imprez. Zrobiłam to. Później żałowałam, ale było za późno. Zrezygnowałam z mojego małego szczęścia, ale z tabletek nie mogłam, mimo, że byłam przekonana, że kolczyk jest dla mnie ważniejszy.
Byłam dziwna. Zaczęły się huśtawki nastrojów. Raz byłam szczęśliwa, czułam, że niczego więcej nie potrzebuję, a chwilę potem płakałam ze swojej beznadziejności. To było denerwujące. Niszczyło mnie wiele rzeczy, spraw i wydarzeń, ale nadal czułam, że dam radę. Nadal nie wierzyłam w to, że staję się ćpunem. Nigdy nie myślałam tak o tym. Przecież to tylko polepszacz humoru, coś na chwilę. Wiele się zmieniło. Ale w końcu czułam się sobą, szkoda tylko, że po jaraniu.
Wtedy czułam, że narodziłam się na nowo. Moje narodziny. Dziwne miałam to przekonanie, ale podobało mi się. 



N. 





4 komentarze:

  1. Każdy kolejny rozdział mnie wręcz zatyka ♥
    Po prostu nie wiem co mam powiedzieć, jeszcze NIGDY nie poznałam uczuć ćpającego.
    To co przekazujesz jest niesamowite, pokazujesz każdy szczegół ćpania, to niesamowite czytać o tragedii jaka działa się w twojej duszy, o twoich uczuciach - o wszystkim.

    OdpowiedzUsuń
  2. No i znów nie wiem co powiedzieć.
    To wszystko jest takie interesujące i przerażajace za razem, bo przecież Ty musiałaś przez to przechodzić. Ale to się tak przyjemnie czyta . Można wczuć się w Twoje emocje i przeżycia.
    Brak słów (oczywiście w pozytywnym sensie :))
    Pozdrawiam ; P

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlaczego ja...? Nie no, nie wierzę. Nie, nie powiem tego.
    Nie mam pojęcia co napisać, bo wywołałaś we mnie dziwne emocje, które mogę zdefiniować tylko jako jedno i wcale mi się to nie podoba. Ta notka jest dobra jak reszta, ale jednocześnie strasznie się różni. Nie wiem o co mi chodzi. Nieważne.
    To niesamowite jak realistycznie to wszystko opisujesz. Twoje emocje, cała Ty... bo to, że przeżyłaś to wszystko to raz, ale to, że potrafisz opisać to w taki sposób, że wszystkich tutaj zatyka, to dwa. Strasznie się w to wszystko wczuwam. Nawet chyba za bardzo...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Co mam Ci napisać? Pocieszać czy wyrazić swoje niemiłe zdanie o ćpaniu?
    "Pozostało tylko ćpanie, które wyniszcza fizycznie i psychicznie. (...) I to jest prawda, do której doszłam po dwóch latach. Już minęły dwa lata. Już za nie płacę. Tylko do jakiej ceny dojdę?"
    Masz lub miałaś wtedy masę życia przed sobą, nie niszcz go.

    OdpowiedzUsuń